Zabytki Jurysdykcji Karnej na Śląsku » Ciekawostki http://www.zjk.centrix.pl -Historia zapomnianych zabytków archeologii prawnej Wed, 16 Sep 2020 19:53:07 +0000 pl hourly 1 https://wordpress.org/?v=3.7.41 „Mlaszczący w grobie wampir” na Muchoborze Wielkim http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/12/10/%e2%80%9emlaszczacy-w-grobie-wampir%e2%80%9d-na-muchoborze-wielkim/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/12/10/%e2%80%9emlaszczacy-w-grobie-wampir%e2%80%9d-na-muchoborze-wielkim/#comments Tue, 10 Dec 2019 10:45:01 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/12/10/%e2%80%9emlaszczacy-w-grobie-wampir%e2%80%9d-na-muchoborze-wielkim/ Muchobór Wielki, dawniej osobna miejscowość Gross Mochbern, włączona w granice miasta na początku lat 50-tych XX w., dziś jest jednym z zachodnich osiedli Wrocławia. Na  miejscowym cmentarzu, leżącym tradycyjnie od średniowiecza wokół lokalnej świątyni, miały miejsce w XVI w. wydarzenia, o których licznie wspominają śląscy kronikarze. Część z nich błędnie przywołuje rok 1517, jako czasy poniższych zdarzeń. W rzeczywistości w 1516 r. szalała w stolicy Dolnego Śląska i jej okolicach zaraza, na którą zmarło, według znanego wrocławskiego autora roczników Nikolausa Pola żyjącego w latach 1564-1632, blisko 2000 osób, i to jedynie w okresie dwóch miesięcy od września do listopada.

Społeczność porażona szokiem po ataku dżumy starała się wszelkimi dostępnymi sposobami wyjaśnić jej przyczyny oraz, co naturalne wskazać winowajców. W zasadzie nowożytne społeczeństwa uznawały trzy wyjaśnienia nękających je epidemii. Według pierwszej koncepcji, która zadowalała ówczesnych uczonych, epidemia mogła zostać wywołana przez czynniki takie, jak zepsute powietrze, niezwykłe zjawiska astronomiczne (np. komety) lub rozmaite wyziewy gnilne. Pogląd ten podzielała jeszcze w XVII stuleciu większość ówczesnych medyków, a i nie była ona obca jeszcze lekarzom z I poł. XVIII stulecia. Według kolejnej teorii starano się wskazać siewców zarazy, którzy celowo szerzyli chorobę. Należało ich więc odnaleźć i z całą surowością ówczesnego prawa ukarać. Według trzeciego poglądu, to sam Bóg pragnął ukarać daną społeczność za jej popełnione grzechy. Pomimo odrębnych źródeł, te trzy koncepcje bez ustanku nakładały się na siebie w umysłach ówcześnie żyjących. Stwórca sygnalizował swoją dezaprobatę względem uczynków danej społeczności, dając znaki swojego niezadowolenia poprzez różne zjawiska niebieskie lub wysyłając piewców zarazy, złowrogie istoty rozsiewające rozmyślnie zaród śmierci. Według ówczesnych wierzeń, w przyczynach powstania zarazy miał też swój udział diabeł, albo jego demony, za pośrednictwem zmarłych, z których ciał uczyniły sobie tymczasową „siedzibę”, aby szkodzić żyjącym. W wielu miastach Europy ujawniły się „mlaszczące” nierozkładające się w grobach trupy, których bezpośrednio podejrzewano, a następnie wprost oskarżano o sprowadzenie zarazy. Należał do nich również pewien owczarz, zmarły w 1516 r. i pochowany na cmentarzu przykościelnym przy wspomnianej wyżej świątyni na Muchoborze. Jedynie kwestią czasu było wówczas przystąpienie do ekshumacji ciała zmarłego i jego egzekucji, celem zapobieżenia rozprzestrzeniającej się epidemii.

Ekshumację owczarza i odcięcie mu szpadlem głowy wielokrotnie, jak już wspomniano, cytowali różni dziejopisarze, najczęściej nie podając przyczyny powrotu z zaświatów dawnego mieszkańca najpewniej Muchoboru. Jedynie jeden z nich oprócz opisania złowieszczej, pośmiertnej działalności owczarza wspomniał też o jej przyczynie. Mianowicie według jego wiedzy, a był nim duchowny z kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu, matka owczarza ochrzciła swoje dziecko powtórnie, za drugim razem przekazując je diabłu. Motyw ten często pojawia się w tematyce procesów o czary i magię. Dlatego po śmierci, siły diabelskie upomniały się o ciało owczarza i za jego pomocą szkodzili żyjącym, w ramach paktu, zawartego przez matkę zmarłego.

Nie wiadomo czy odrąbanie głowy zmarłemu i wyniesienie jej poza obręb cmentarza zakończyło sprawę jego pośmiertnej aktywności, jednak główny cel tego zabiegu został osiągnięty – epidemia ustąpiła. Jak wiadomo na podstawie innych, znanych przypadków tego typu, sama dekapitacja nie wystarczała. Należało trwale unicestwić zwłoki osoby podejrzanej o pośmiertną złą działalność wobec żywych. Tylko spalenie ciała na popiół i wrzucenie resztek do cieku wodnego lub zakopanie w głębokiej jamie było gwarantem nastania spokoju w danej miejscowości dotkniętej zarazą „wampiryzmu”. I w tym przypadku nie postąpiono wbrew tradycji i wierzeniom – ekshumowane zwłoki nieboszczyka poddano kremacji.

Ważniejsza literatura:
J. Delumeau, Strach w kulturze Zachodu XIV-XVIII w. Oblężony gród, Warszawa 2011.
N. Pol, Jahrbücher der Stadt Breslau. Zum erstemal aus dessen eigener Handschrift, hrsg. v. J. G. Büsching, Bd. III, Breslau 1819.
M.L. Wójcik, Chwile strachu i trwogi. Klęski żywiołowe, konflikty zbrojne i tumulty w średniowiecznym Wrocławiu, Racibórz 2008.

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/12/10/%e2%80%9emlaszczacy-w-grobie-wampir%e2%80%9d-na-muchoborze-wielkim/feed/ 0
Poltergeist w Rybnicy Leśnej koło Wałbrzycha – proces i egzekucja złego ducha w 1709 r. http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/06/21/poltergeist-w-rybnicy-lesnej-kolo-walbrzycha-proces-i-egzekucja-zlego-ducha-w-1709-r/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/06/21/poltergeist-w-rybnicy-lesnej-kolo-walbrzycha-proces-i-egzekucja-zlego-ducha-w-1709-r/#comments Fri, 21 Jun 2019 13:05:58 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/06/21/poltergeist-w-rybnicy-lesnej-kolo-walbrzycha-proces-i-egzekucja-zlego-ducha-w-1709-r/ W niewielkiej miejscowości Rybnica Leśna (niem. Reimswaldau), leżącej pomiędzy Wałbrzychem a Mieroszowem we wrześniu 1709 r. odbył się niecodzienny, nawet jak na ówczesne czasy proces sądowy, w wyniku którego wykonana została też egzekucja. Jego niezwykłość tkwiła w fakcie sądzenia osoby zmarłej, niejakiego George Eichnera, miejscowego chłopa, pochowanego na tamtejszym cmentarzu w dniu 23 maja tegoż roku, który przeleżał już kilka tygodni w grobie. Niemniej jednak miejscowa społeczność posądziła go o szkodliwą, pośmiertną działalność, ponieważ około miesiąc po jego śmierci zaczęły się dziać we wsi niepokojące zjawiska. Rybnica Leśna leżała w 1709 r. w dobrach należących do rodu Hochbergów z Książa i to pod ich jurysdykcją przeprowadzono postępowanie sądowe w tej sprawie, z którego zachowały się do dziś protokoły.

Pierwsze, zachowane pismo w sprawie George Eichnera datowane jest na 2 lipca 1709 r., sporządził je miejscowy sąd w Rybnicy i zostało przesłane do władz zwierzchnich. Opisano w nim dziwne zdarzenia, które miały miejsce w ostatnich tygodniach. Mieszkańcy podejrzewali, że niepokoi ich jakiś duch, w dokumencie opisano go pod terminem – Schöck oder Polter Geist. Według tego typu wierzeń duch ten zakłócał spokój wskazując na swoją obecność głównie poprzez stukanie, skrobanie, stąd w j. niemieckim czasownik poltern, oznaczający: hałasować, łomotać. Prawdopodobnie już wcześniej podnoszono ten temat, ale dopiero nasilenie różnych zjawisk i skargi miejscowej ludności przyczyniły się do wysłania ponownej prośby o pomoc do władz zwierzchnich, a chodziło przede wszystkim o ich akceptację do planowanych działań, co niewątpliwie wiązało się z ekshumacją trupa Eichnera. Według skarg od mieszkańców, poczynania złego ducha stały się bardzo agresywne. Podano przykład Christopha Weilanda, którego koń miał stracić ogon wyrwany mu ze skórą i mięsem. Różne nieszczęścia miały też dotknąć miejscowe kobiety, które zjawa niepokoiła pod nieobecność ich mężów. Już wówczas podejrzewano, że za całą sprawą stoi właśnie duch zmarłego w maju 1709 r. George Eichnera, który nie może zaznać w swoim grobie spokoju.

W piśmie z lipca 1709 r. wyrażono życzenie, aby zwierzchność podjęła jakieś działania celem zapewnienia, jak to określono spokojnego życia ówczesnych mieszkańców gminy, oczekiwano przeprowadzenia oględzin grobu zmarłego. Wszystko musiało odbyć się za wiedzą i zgodą odpowiednich władz. Nie mogło być mowy o samowolnym profanowaniu grobów. Szczególnie, że za tego typu działalność przewidywano określone sankcje, z karą śmierci włącznie. Już 4 lipca zdecydowano się na ekshumację zmarłego i oględziny jego zwłok. Wzięli w nich udział miejscowy grabarz oraz drugi zawezwany z Unisławia Śląskiego, przy nadzorze przedstawicieli sądu z Rybnicy Leśnej. Po otwarciu trumny znaleziono w niej ciało wyglądające jak u żywego mężczyzny. Zwłoki wyglądały, jakby chwilę temu złożono je do grobu. Ciało, zapewne po nacięciu krwawiło, nie śmierdziało, twarz była świeża, a oczy nieboszczyk miał otwarte. Zwrócono też uwagę na członek, który był ponoć „ognistoczerwony” i w stanie wzwodu (sic!). Śmiertelna koszula, w którą ubrany był nieboszczyk nie była zniszczona, ale mokra, ponieważ trumna znajdowała się częściowo w wodzie. Dnia 11 lipca doszło do ponownych oględzin trupa Eichnera, ale tym razem dokonano też „sekcji”. Na lewej nodze znaleziono czerwone znamię, z którego po nacięciu nożem wypłynęła krew. Powyższe oznaki utwierdziły zebranych w fakcie, że jakiś zły duch wstąpił w trupa zmarłego.

Kolejny dokument jaki wysłano do władz zwierzchnich datowany jest na 15 lipca 1709 r. i przedłożono w nim zeznania przesłuchanych przed sądem kilkudziesięciu świadków, których bezpośrednio dotknęły niepokojące wydarzenia. Zapewniono w nich, że niepokojące zjawiska miały już miejsce przed i w trakcie pogrzebu zmarłego. Jak zeznała pewna 35-letnia kobieta, na dzień przed pochówkiem Eichnera w jednym z domów spadła ze ściany latarenka przymocowana za pomocą sporych rozmiarów gwoździa, dało się też odczuć niepokój pośród zwierząt domowych. Ponoć te zjawiska miały dziać się w domu wdowy po zmarłym, a w dniu pogrzebu Eichnera i w noc po nim dało się słyszeć drapanie i pomiaukiwanie kota. Tajemnicze zjawiska nękały też inne osoby. Przesłuchano ponownie wdowę, 50-letnią kobietę, która była 26 lat w związku z Eichnerem. Zeznała m.in., że widziała zmarłego męża stojącego w sypialni przy łożu trzymającego w ręce nóż. Inna wdowa zeznała, że zmarły nie był złym człowiekiem, raczej cichym i spokojnym, jednak chorował. Powyższe potwierdził też 42-letni kowal z Rybnicy Leśnej, jak i inne osoby zamieszkujące tą miejscowość. Niemal większość z przesłuchanych wspominała też o różnych, niewytłumaczalnych zjawiskach, jakie ich dotknęły jak domniemano ze strony zmarłego. Jedynie syn nieboszczyka, 33-letni Tobias Eichner zeznał, że jego nie dotknęły żadne niepokojące zjawiska, nie zaobserwował też stukania w swoim domu.

W świetle powyższego zarządzono dodatkowe przesłuchania świadków, co miało dać odpowiedź, jakie wydarzenia ze strony zjawy miały miejsce od 11 do 14 lipca 1709 r. Wynika też z dokumentu, że w tym czasie dla bezpieczeństwa wystawiono straż na cmentarzu. Pilnujący grobu Eichnera zeznali, że widzieli jedynie owady. Pierwszy trzmiela, który złowieszczo bzyczał koło mogiły, jednak, kiedy pochylili się do niego, ten odleciał i przeleciał nad cmentarnym murem, drugi ze strażników widział motyla. Trzeci wspomniał, że słyszał odgłos przepiórki, ale jej samej nie dostrzegł, czwarty pilnujący widział czarnego ptaka lub nietoperza, jak również i trzmiela, który wleciał jednemu ze strażników we włosy, a następnie przeleciał jak pozostałe nad cmentarnym murem.

Kolejne tygodnie przyniosły jedynie nasilenie się histerii wśród mieszkańców Rybnicy Leśnej, spowodowanej działalnością domniemanej zjawy, których zeznania złożone przed sądem są niekiedy tak absurdalne, że aż trudno w to uwierzyć, że dawano im wiarę. Poltergeist oprócz stukania, drapania, płoszenia zwierząt domowych miał również dopuszczać się przemocy fizycznej, a wręcz seksualnej. Co ciekawe w tej ostatniej kwestii wypowiedziała się też niejaka Rosina Cranin, która pomagała przygotować leżące już w trumnie ciało Eichnera do pochówku. Zeznała, że dostrzegła wzwód członka zmarłego (sic !), co widoczne ponoć było przez unoszącą się śmiertelną koszulę, w która ubrany był nieboszczyk. Zapewne z tej przyczyny rozniosły się plotki, że trzy miejscowe kobiety były z George Eichnerem w ciąży. Rozpowiadać je miał wśród mieszczan świdnickich wójt z Unisławia Śląskiego. Powyżsi świadkowie jednak nie poszli jednak tak daleko w niedorzeczności swoich zeznaniach, jak niejaka 33-letnia Maria Weilandin, która posądziła zmarłego Eichnera o fellatio i opowiedziała sędziom, iż pewnej sierpniowej nocy przyszedł do niej do sypialni, jednak była ona w pierwszej chwili przekonana, iż właśnie wrócił jej mąż. „Męskość“ przystawiona do jej twarzy była bardzo zimna, co miało ją jedynie utwierdzić w przekonaniu, że to nie jej partner, więc podejrzenie padło na zmarłego Eichnera.

Ostatecznie sprawę Georga Eichnera zdecydowano się rozwiązać 24 września 1709 r., kiedy przystąpiono do przeniesienia jego zwłok z miejscowego cmentarza i wyegzekwowanie wyroku na  trupie. Według wydanego orzeczenia ciało miało zostać przerzucone przez mur cmentarny, ale jak podkreślono w omawianym dokumencie – głową do przodu, musiano zadbać też aby wszystkie deski z trumny zostały usunięte. Czynności te miały zagwarantować, że zmarły nie będzie miał możliwości powrotu w miejsce swojego pochówku. Pusty grób musiał być zasypany kamieniami, co miało dodatkowo uniemożliwić powrót i gwarantować, iż nikt inny w nim nigdy już nie zostanie pochowany. Trup Eichnera miał zostać przewieziony na wozie przeznaczonym do transportu padliny na granicę miejscowości i tam po dekapitacji i złożeniu uciętej głowy między nogami zmarłego, ciało miało zostać umieszczone w wykopanym dole, do którego nakazano wrzucić też drewno z porąbanej siekierą trumny. Wiadomo, że zwłoki Eichnera zostały przewiezione w stronę Waligóry (wówczas Heidelberg) i zapewne u jej podnóża, w miejscu ustronnym zostały pogrzebane. Nie wiadomo też, którego kata wezwano do wykonania wyroku na trupie Eichnera. Teoretycznie najbliżej mieli mistrzowie z Mieroszowa i Wałbrzycha, jednak Rybnica Leśna leżała w dystrykcie podległym pod katownię w Świebodzicach. Najpewniej jednak „zlecenie” otrzymał kat z Wałbrzycha, który dziesięć lat później (1719 r.) świadczył podobne usługi w Rybnicy Leśnej względem jakiegoś samobójcy.

Szerzej na ten temat zob.: D. Wojtucki, Przypadek Poltergeista z Rybnicy Leśnej z 1709 r. Przyczynek do wierzeń w magia posthuma na Śląsku, [w:] Staropolski Ogląd Świata. Nulla dies sine linea. Księga jubileuszowa dedykowana prof. Bogdanowi Rokowi w 70. rocznicę urodzin (red. E. Kościk, F. Wolański, R. Żerelik), Toruń 2017, s. 229-243.

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2019/06/21/poltergeist-w-rybnicy-lesnej-kolo-walbrzycha-proces-i-egzekucja-zlego-ducha-w-1709-r/feed/ 0
„Pożeracze serc” z Kowar http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/04/02/%e2%80%9epozeracze-serc%e2%80%9d-z-kowar/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/04/02/%e2%80%9epozeracze-serc%e2%80%9d-z-kowar/#comments Mon, 02 Apr 2018 19:27:04 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/04/02/%e2%80%9epozeracze-serc%e2%80%9d-z-kowar/ W Kowarach (niem. Schmiedeberg) koło Jeleniej Góry doszło w 1644 r. do niecodziennego procesu i egzekucji 21-letniego syna nadzorcy więzienia, niejakiego Wentzela Pode zwanego „katowczykiem Wacławem”. W lipcu tegoż roku wrocławscy ławnicy, do których miejscowi sędziowie zwrócili się o pouczenie prawne, w wydanym wyroku skazującym orzekli, że tenże Wentzel Pode, wraz z braćmi Hansem i Balzerem Simon dopuścili się okrutnych i wielokrotnych przestępstw. Oprócz rabunków na drogach, kradzieży, cudzołóstwa, dokonali 16 morderstw, w tym trzech ciężarnych kobiet, które rozpruli i wycieli im płody. Następnie oderżnęli prawe rączki ich nienarodzonym dzieciom, które zalali woskiem w opuszczonym już wówczas zamku Silberstein (obecnie Břecštejn koło Trutnova), być może stanowiącym ich kryjówkę, które potem mieli używać do swoich niecnych celów (przestępstw). Kara mogła być tylko jedna. Ciało okrutnego mordercy nazwiskiem Pode rwano wpierw rozżarzonymi cęgami, następnie zawleczono go na kowarskie miejsce kaźni (do szubienicy), tam łamano kołem od dołu, a potem jego umęczone zwłoki wpleciono w szprychy koła egzekucyjnego i postawiono do pionu. Nie wiadomo jednak co stało się z jego wspólnikami – braćmi Simon.

Skąd jednak u owych przestępców tak bestialskie czyny jak mordowanie ciężarnych kobiet i ich dzieci? Wiek XVII, w porównaniu z poprzednim stuleciem, to okres nasilenia się bestialskich morderstw o podtekście magicznym, związanym z ówczesnymi przekonaniami i przesądami. Dochodziło wówczas na Śląsku (i nie tylko) do szeregu zbrodni, których ofiarami padały  ciężarne kobiety, które mordowano w celu pozyskania organów używanych później w celach magicznych. Zabijano przede wszystkim dla organu niezbędnego dla życia i funkcjonowania organizmu, czyli serca. Według panujących wówczas przekonań najbardziej cenne były te pochodzące od nienarodzonych jeszcze dzieci, albo te, które pozyskano bezpośrednio od noworodków, w krótkim czasie po ich narodzinach.  Po uwięzieniu i zabiciu ciężarnej kobiety, wycięciu serca jej dziecku członkowie danej bandy porcjowali je na równe części, dzielili między siebie i jeszcze surowe pożerali. Szczególnie silnym zjawiskiem na Śląsku była wiara, że serduszko nienarodzonego dziecka zwiększa siły witalne i daje odwagę. Miało pomagać też podczas przyszłych przestępstw, czyniąc rozbójników i złodziei, jak wierzono, nieuchwytnymi, niewidzialnymi. Zaznaczano jednak, że nadawało się do tych celów jedynie serce wycięte z piersi nienarodzonego dziecka płci męskiej.

Część przestępców wierzyła, że nie tylko serca wyrwane z piersi nienarodzonych dzieci mają magiczne właściwości, ale ogólnie ten organ takowe posiada i może pochodzić również od dorosłych. Na omawianym obszarze w XVII stuleciu grasowały całe bandy polujące na ciężarne kobiety, które następnie mordowano, wycinano płody i okaleczano nienarodzone potomstwa.  Ciało ludzkie traktowano jako swoiste „zasobniki”, w którym kumulują się przeróżne moce, czy siły witalne, które można było wykorzystać w przeróżny sposób w działalności przestępczej. Najbardziej poszukiwanymi, stojącymi wysoko w hierarchii magicznych wierzeń była właśnie ludzka krew i serce, następnie tłuszcz, a potem kończyny. Kiedy jeszcze w wiekach średnich zadowalano się tymi pozyskiwanymi przeważnie ze straconych skazańców lub zmarłych, czasy wczesnonowożytne przyniosły, a wręcz zwiększyły eskalację tego zjawiska. Jednak ugruntowanie się tych wierzeń skierowało uwagę przeróżnej maści przestępców na inną grupę, która miała odtąd być tym „zasobnikiem” i dostarczać cenionych wówczas organów wewnętrznych, krwi lub kończyn, a mianowicie dzieci. Końcówka XVI stulecia i wiek XVII przynoszą nam eskalację tego zjawiska, kiedy ofiarami padają często jeszcze nienarodzone dzieci. A całe bandy grasujące na tych terenach dosłownie urządzają polowania na ciężarne kobiety lub niekiedy ich członkowie spółkują z niewiastami tylko dlatego, aby w odpowiednim czasie zabić matkę i jej nienarodzone dziecko, celem pozyskania poszczególnych organów i części ich ciał do wytworzenia magicznych specyfików lub bezpośredniego skonsumowania jeszcze na miejscu zbrodni lub krótko po niej. Zjawisko „pożerania serc”, szczególnie wśród nienarodzonych dzieci i osób dopuszczających się tych bestialskich czynów, określone zostało w źródłach jako – „Herzfresser”. Najcenniejsze były te pochodzące od nienarodzonych lub zmarłych bez chrztu. W obu przypadkach dzieci te nie należały jeszcze do wspólnoty chrześcijańskiej, tym bardziej były narażone na opętanie przez siły diabelskie. Właśnie zabite, niewinne niemowlęta były według wierzeń łatwą pożywką dla diabła. Wierzono, że zjedzenie dziewięciu serc nienarodzonych dzieci dawało możliwość latania. Stąd chociażby powiedzenie – czarownice latają, bo serca pożerają. Regularne spożywanie tego organu miało też zapewnić niewidzialność lub nieuchwytność (bezkarność). Podobne wierzenia dotyczyły krwi. Jej spożywanie miało stanowić coś w rodzaju ochronnego amuletu. Genitalia natomiast były nośnikiem duszy i witalności. Serce miało gromadzić w sobie moc podtrzymywania życia. Szczególną moc miało serce nienarodzonego dziecka, ponieważ siły życiowe są tutaj podwójnie skoncentrowane. Ciało matki stanowi jedność z ciałem dziecka. Nowe życie z drzemiącymi w nim siłami. Raz serce miało chronić bandytów przed wykryciem, innym razem dodawało odwagi, było organem, w którym ona się gromadziła, dodawało też ponadnaturalnych sił lub powodowało, że osoba ta stawała się niewidzialna, nieuchwytna. Należy zauważyć, że podobne znaczenie symboliczne, chociaż jak się wydaje w mniejszym stopniu niż w przypadku serca, przypisywano piersiom, ponieważ to właśnie w nich gromadzi się odżywczy płyn dla niemowląt. Z ciał dzieci, wyrabiano też trujący, magiczny proszek, który wykorzystywano do szkodliwych czarów.

Poszukiwanym „towarem” wśród różnej maści przestępców były również rączki (dłonie) odcięte nienarodzonym jeszcze dzieciom lub niemowlakom. Równie cenne były całe rączki i nóżki, względnie paluszki nienarodzonych dzieci, które najpewniej po zasuszeniu noszono przy sobie, jako amulety. Miały one przynosić ich posiadaczom m.in. szczęście w grach. Wierzono też w szczególną moc szczątków dzieci zmarłych przed ceremonią chrztu. Domniemano bowiem, że dłonie takiego dziecka mają nadprzyrodzone właściwości chroniące podczas kradzieży, jak i przed nią samą. Ręce, a w zasadzie dłonie, stanowiły też pożądany „surowiec” do produkcji magicznych przedmiotów. Ich skuteczność gwarantowana była według dawnych wierzeń, jeśli dostarczały je ciała nienarodzonych dzieci lub zwłoki straconych przestępców, przeważnie złodziei powieszonych na szubienicy. Wierzono, że takowe części ciała pozyskane jeszcze z płodów lub od noworodków pozwalały przede wszystkim na uskutecznianie z sukcesem, jak wierzono złodziejskiego procederu. Paluszki dzieci miały być przydatne do otwierania zamków, kiedy natomiast je sproszkowano, można było je wsypywać do dziurek od klucza celem otworzenia zaryglowanych drzwi. Z paluszków wykonywano też „złodziejskie świece”, stąd banda z Kowar zalewała je woskiem na zamku Břecštejn. Miały one ułatwiać złodziejom kradzież po dostaniu się w nocy do domostwa. Blask z nich pochodzący miał gwarantować, że domownicy się nie obudzą z głębokiego snu, a samych włamywaczy uczyni on niewidzialnymi. Oprócz części ciał dzieci w podobnych praktykach wykorzystywano też palce i całe dłonie straconych skazańców. Pozyskiwano je w porze nocnej, przeważnie o pełnej godzinie, kradnąc je z szubienicy, ze zwłok powieszonych złodziei. W zasadzie po wypowiedzeniu jakiś czarodziejskich zwrotów miały one otwierać wszelkie zamki w drzwiach i skrzyniach. Oczywiście ich funkcjonalność przypisywano ingerencji sił diabelskich. Z resztą według dawnych wierzeń ciało straconego skazańca dostarczało wielu elementów, które można było wykorzystać w codziennej magii, jak i lecznictwie, ale to już inna historia…

Szerzej na temat dawnych wierzeń wśród XVI-XVIII wiecznych śląskich przestępców i licznych przykładów ich okrutnej działalności zob.: D. Wojtucki, „Pożeracze serc”. Magiczne wierzenia wśród przestępców na Śląsku w XVII wieku, „Czasy Nowożytne”, t. 30, 2017, s. 53-86.

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/04/02/%e2%80%9epozeracze-serc%e2%80%9d-z-kowar/feed/ 0
Kamienny krzyż wystawiony na sprzedaż na jednym z portali aukcyjnych http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/28/kamienny-krzyz-wystawiony-na-sprzedaz-na-jednym-z-portali-aukcyjnych/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/28/kamienny-krzyz-wystawiony-na-sprzedaz-na-jednym-z-portali-aukcyjnych/#comments Sun, 28 Jan 2018 18:32:11 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/28/kamienny-krzyz-wystawiony-na-sprzedaz-na-jednym-z-portali-aukcyjnych/ Pod poniższym linkiem można przeczytać tekst autorstwa Antoniego Miziołka o wystawieniu kamiennego krzyża na jednym z popularnych, internetowych portali aukcyjnych: http://www.hitlwowekslaski.pl/2018/01/28/kamienne-krzyze-wystawione-na-sprzedaz/

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/28/kamienny-krzyz-wystawiony-na-sprzedaz-na-jednym-z-portali-aukcyjnych/feed/ 0
Pieczątka ze Stanowic http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/19/pieczatka-ze-stanowic/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/19/pieczatka-ze-stanowic/#comments Fri, 19 Jan 2018 10:31:39 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/19/pieczatka-ze-stanowic/ Będąc  jesienią 2017 r. w Stanowicach (pow. świdnicki) zauważyłem na parafialnej tablicy ogłoszeń, stojącej obok kościoła (więc też w pobliżu słynnego kamiennego krzyża odnalezionego w 1988 r.) informację o możliwości uzyskania pamiątkowej pieczątki. Przedstawiono na niej sylwetkę owego krzyża okoloną napisem NAJSTARSZY W EUROPIE KRZYŻ POJEDNANIA / STANOWICE  / 5 XII 1305 / GMINA STRZEGOM.

Rzecz być może drobna lecz cenna nie tylko dla niezbyt licznych, jak sądzę, turystów odwiedzających leżące na uboczu Stanowice, ale też dla społeczności lokalnej, gdyż zwraca uwagę na często pomijane tego rodzaju zabytki i w pewnym sensie je „nobilituje”.

Witold Komorowski

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/19/pieczatka-ze-stanowic/feed/ 0
„Wampir” z Miszkowic koło Lubawki http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/01/%e2%80%9ewampir%e2%80%9d-z-miszkowic-kolo-lubawki/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/01/%e2%80%9ewampir%e2%80%9d-z-miszkowic-kolo-lubawki/#comments Mon, 01 Jan 2018 20:26:39 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/01/%e2%80%9ewampir%e2%80%9d-z-miszkowic-kolo-lubawki/ Mieszkańcy małej miejscowości Miszkowice (niem. Michelsdorf) leżącej pomiędzy Lubawką a Kowarami byli w 1665 r. świadkami niecodziennego wydarzenia, a mianowicie polowania na… „wampira”. Wiara w szkodliwe działania zmarłych zakorzeniona jest we wszystkich kulturach. Niektórzy badacze upatrują w niej następstwo prześladowań czarownic. Wiara w powracających, szkodzących zmarłych wypełniłaby więc lukę, powstałą w wyniku zaprzestania procesów o czary. Często osoby posądzone o pośmiertną, szkodliwą działalność, byli za życia  dobrymi uczynnymi sąsiadami, rzemieślnikami, których aktywności magicznej za ich życia po prostu nie odkryto lub nie rozpoznano zawczasu. Powrotnikiem (niem. Wiedergänger), czyli istotą powracającą z zaświatów mogła stać się każda osoba, która zeszła z doczesnego świata nagle, gwałtowną śmiercią, czyli w warunkach anormalnych. Przeważnie obawiano się samobójców, którzy szczególnie byli uważani za kategorię zmarłych mogących stanowić realne zagrożenie dla żywych.

Z działań w Miszkowicach dotyczących „zabijania“ upiora zachował się interesujący opis, który ukazuje nam ogrom i zakres środków, jakie uruchamiano w przypadku zaistnienia domniemanego, wśród miejscowej społeczności, zagrożenia ze strony szkodliwych „ożywieńców”. W sprawę zaangażowano, zamiast kata, nadzorcę więzienia z Kowar, jak również przedstawicieli miejscowego sądu i również z sąsiedniej miejscowości, władze zwierzchnie, duchownego, grabarzy oraz wyznaczono uzbrojoną straż mającą za zadanie pilnować trumny ze zwłokami. Niewątpliwie wszystkim czynnościom przyglądała się zaniepokojona miejscowa ludność. Szczególnie, że podczas przygotowań do przeniesienia zwłok z miejscowego cmentarza, zerwał się silny wiatr i zaczął mocno padać deszcz. Był to niewątpliwie zły znak, ponieważ wszelkie gwałtowne zjawiska pogodowe wiązano z działalnością sił diabelskich. Istniało przekonanie, że strefa powietrzna między ziemią a niebem jest domeną nieczystych mocy, złych duchów, a wszelkie gwałtowne burze inicjowane są przez nie same. Wierzenia te były podsycane przez ówcześnie żyjących teologów, którzy twierdzili, że diabeł z racji swej natury posiada zdolności wywoływania gradu, deszczu, wichury, grzmotów, kul ognia i czyni to za pomocą znanych sobie sztuczek. Ekshumacja i egzekucja trupa w Miszkowicach w 1665 r. kosztowała ponad 70 talarów. Na sumę tą złożyło się chociażby wynagrodzenie dla pachołków, dla przedstawicieli sądu, którzy wyrokowali i radzili w sprawie, wyżywienie w miejscowej karczmie, w tym wypite piwo, koszty narzędzi użytych podczas ekshumacji trupa, czy należność dla duchownego oraz miejscowego nauczyciela. Dodatkowo, relacja z takowych przeprowadzonych oględzin w Miszkowicach z 1665 r.,  ukazuje nam powagę, z jaką traktowano tego typu przypadki i z jaką precyzją przystępowano do oględzin podejrzanego trupa. W dniu 7 maja tegoż roku, zebrani po otworzeniu trumny dostrzegli, że zwłoki zachowały się w stanie zadziwiająco dobrym, kończyny dały się zgiąć, skóra na brzuchu miała odcień zielonkawy, a jeden z palców po nacięciu krwawił, co jednoznacznie i bezsprzecznie wskazywało na winę nieboszczyka.

Cmentarza przykościelnego w Miszkowicach, gdzie dokonano ekshumacji szkodliwego zmarłego już nie ma. Zachowała się dawna karczma sądowa zwana „Książęcą” – dziś w ruinie, niemniej jednak wielokrotnie ją przebudowywano, gruntownie w latach 70-tych XVIII stulecia, także straciła swój wygląd z pamiętnego roku 1665 r.

Do tropienia i eliminacji powracających, złych zmarłych dochodziło w okolicach Lubawki jeszcze wielokrotnie. Z podobnymi problemami co we wsi Miszkowice borykali się pod koniec XVII i na początku XVIII stulecia mieszkańcy Krzeszowa, Czarnego Boru, czy samej Kamiennej Góry. Szczególnie, że wierzenia i przesądy odnoszące się do powracających, złych zmarłych były znane mieszkańcom tych ziem już wcześniej. Pod koniec XVI stulecia w Witkowie Śląskim doszło do ekshumacji dwójki zmarłych, których wywleczono z grobów, i aby złe, błąkające się dusze nie powróciły do ciał i tym samym nie ożywiły nieboszczyków, wciśnięto im w usta kamienie, pod języki włożono monety, a trumny zawieszono nad ziemią, aby nie doszło do „odżycia” szkodliwych zmarłych. Kilka dni później unicestwiono całkowicie oba trupy paląc je na popiół.

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2018/01/01/%e2%80%9ewampir%e2%80%9d-z-miszkowic-kolo-lubawki/feed/ 0
Szubienica w Brzegu http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/22/szubienica-w-brzegu/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/22/szubienica-w-brzegu/#comments Sat, 22 Jul 2017 22:27:46 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/22/szubienica-w-brzegu/ Dawne miejsce straceń z szubienicą w Brzegu (woj. opolskie) znajdowało się nad Odrą. Zaznaczano je na różnych mapach w różnym okresie dziejowym, ale chyba po raz ostatni w 1810 r., jako Hochgericht. Dziś tego placu należy szukać w pobliżu zakładu Kruszwica SA. Jednak słuszność tej lokalizacji potwierdziłby dopiero badania archeologiczne (np. sondaż). Na podstawie wspomnianej wyżej mapy można określić z dużą dokładnością, gdzie stała brzeska szubienica. Teren ten obecnie nie jest zabudowany, jednak jego najbliższe sąsiedztwo jest mocno przekształcone. Z początku XIX stulecia pochodzi też widok szubienicy, który potwierdza, że mieliśmy do czynienia z konstrukcją znacznych rozmiarów, o czym wiadomo też z zachowanego materiału źródłowego. Wybudowano ją na planie cylindrycznym, a na koronie studni (wieży) stało aż pięć pionowych słupów, które służyły jako podpora pod poziomo wmontowane drewniane belki egzekucyjne. Według zachowanych dokumentów szubienica mogła mierzyć niemal 53 stopy  wysokości, co wskazuje na to, że była to potężna konstrukcja. Na samą studnię (wieżę) tej szubienicy przypadało aż 23 stopy wysokości, a wysokość słupów stojących na jej koronie – 30 stóp. Wiadomo, że podczas jednego z remontów (1581 r.)  podwyższono wysokość jej słupów aż o pięć łokci. Przy takiej wysokości była doskonale widoczna z miasta, jak i z Odry, a tym samym dla ludzi z przepływających obok niej jednostek. Zapewne pomiędzy rzeką a szubienicą znajdowały się tzw. błonia rakarskie, będące pod zarządem miejskiego kata i jego ludzi. To tutaj zakopywano truchło padłych zwierząt (i inne nieczystości), do których usuwania z miasta był zobligowany miejscowy mistrz katowski, stanowiło to jeden z jego obowiązków. Wiadomo jednak, że obszar ten, przynajmniej w połowie XVIII stulecia był mocno zaniedbany. Zwrócił na ten fakt wrocławski kat nazwiskiem Nessel, który zainteresowany był przejęciem tutejszej katowni, zapewne dla jednego ze swoich familiantów, co skutecznie uczynił w wielu innych dolnośląskich ośrodkach. W 1782 r. z rachunków wystawionych po remoncie tamtejszej szubienicy wynika, że bezpośrednio przy niej i najpewniej też w jej wnętrzu istniała specjalna jama, do której wrzucano kości ludzkie i zwierzęce. Była ona odpowiednio zabezpieczona i zaopatrzona w drzwiczki. Z tego ostatniego remontu zachował się szczegółowy kosztorys.
Samą szubienicę wielokrotnie poddawano kompleksowym remontom, ponieważ groziła zawaleniem, np. w 1511, 1529, 1581, 1624, 1661, 1727, czy w 1782 r. W 1730 r. obok murowanej szubienicy wystawiono obiekt drewniany, służący do karania przede wszystkim żołnierzy. W materiale źródłowym zachowały się zarówno ich szczegółowe opisy, jak również i kosztorysy. Wiadomo, że w 1661 r. wydano na odnowienie miejskiej szubienicy ponad 44 talary. Kwota ta obejmuje zarówno materiały użyte do renowacji, ale też wynagrodzenie za piwo, wypite przez rzemieślników pracujących podczas remontu miejskiej szubienicy. Wówczas naprawie poddano też miejski pręgierz, w szczególności figurkę wieńczącą jego szczyt (zapewne kata), której to naprawiono głowę i jedno z ramion, co kosztowało miasto ponad 2 talary.
Jedną z ostatnich egzekucji na tym placu kaźni wykonano w ostatnich dniach grudnia 1810 r., kiedy połamano kołem ojcobójcę nazwiskiem Fest. Wcześniej wychłostano go przy miejskim pręgierzu, który usunięto niedługo później, jako znienawidzone urządzenie penitencjarne, kojarzone z średniowiecznym wymiarem sprawiedliwości. Zapewne w jego pobliżu stała również tzw. „klatka błaznów”, wzmiankowana w zachowanym materiale źródłowym. Służyła jednak do karania za lżejsze przewinienia (drobne kradzieże, prostytucja, bójki, itp.).

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/22/szubienica-w-brzegu/feed/ 0
Dankowice k. Jordanowa Śląskiego – grób „wampirzycy” czy straconej skazanej? http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/10/dankowice-k-jordanowa-slaskiego-grob-%e2%80%9ewampirzycy%e2%80%9d-czy-straconej-skazanej/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/10/dankowice-k-jordanowa-slaskiego-grob-%e2%80%9ewampirzycy%e2%80%9d-czy-straconej-skazanej/#comments Sun, 09 Jul 2017 23:04:16 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/10/dankowice-k-jordanowa-slaskiego-grob-%e2%80%9ewampirzycy%e2%80%9d-czy-straconej-skazanej/ W październiku 1935 r. doszło też do interesującego znaleziska, na wzniesieniu położonym około 1 km na wschód od miejscowości Jordanów. Odsłonięto wówczas zalegający na głębokości 0,7 m szkielet ludzki. Ujawnienie tego grobu zostało przypisane tzw. pochówkowi wampirycznemu lub czarownicy, a ówcześni wydatowali je na okres wczesnego średniowiecza. Należy w tym miejscu zadać pytanie czy słusznie? Archeolodzy dziś są sceptyczni co do interpretacji tego typu odkryć. Niemal wszystkie groby atypowe automatycznie utożsamiane są z mogiłami „wampirów” lub grobami o cechach „antywampirycznych”. Z podobnych pobudek znalezisko koło Jordanowa Śląskiego zostało zakwalifikowane jako grób wampira/czarownicy. Niemniej jednak w tym przypadku nowe światło na interpretację powyższego odkrycia rzuca XVIII-wieczna mapa wojskowa, o której istnieniu znalazcy szkieletu nie mieli zapewne pojęcia. W miejscu wykopania szczątków ludzkich na granicy Jordanowa i Dankowic można dopatrzeć się symbolu szubienicy kolankowej oraz podpisu Galgenberg, czyli Góra Szubieniczna. Na podstawie kształtu czaszki określono, że w odnalezionym grobie szczątki należą najprawdopodobniej do kobiety. Zmarła została pochowany w trumnie, przy czym jej kości były dobrze zachowane. Czaszka leżała w nogach, co świadczy, iż zmarła została przed lub po śmierci ścięta. Odkryto również sporych rozmiarów gwoździe do trumny. Zachował się też wyrok zatwierdzający karę śmierci z 1736 r., którą wykonano najpewniej na tym miejscu straceń. Stracono wówczas pewnego sodomitę. W świetle powyższego zapewne mamy tutaj więc do czynienia z grobem straconej skazanej, a nie czarownicy czy „wampirzycy” i w 1935 r. doszło do niewłaściwej interpretacji znaleziska.

Artykuł został opublikowany w: „Pomniki Dawnego Prawa“, z. 37, marzec 2017, s. 42-55. Cały artykuł można znaleźć tutaj.

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/07/10/dankowice-k-jordanowa-slaskiego-grob-%e2%80%9ewampirzycy%e2%80%9d-czy-straconej-skazanej/feed/ 0
Nowa pozycja dotycząca przestępczości kryminalnej http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/29/nowa-pozycja-dotyczaca-przestepczosci-kryminalnej/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/29/nowa-pozycja-dotyczaca-przestepczosci-kryminalnej/#comments Thu, 29 Jun 2017 20:40:07 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/29/nowa-pozycja-dotyczaca-przestepczosci-kryminalnej/ Przed tygodniem ukazała się nowa pozycja wydawnicza dotycząca przestępczości kryminalnej w Europie Środkowej i Wschodniej w okresie od XVI do XVIII wieku. Publikacja jest pokłosiem międzynarodowej konferencji naukowej zorganizowanej w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego.

Poniżej zamieszczamy okładkę publikacji i spis treści.

Okładka Spis treści

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/29/nowa-pozycja-dotyczaca-przestepczosci-kryminalnej/feed/ 0
Gilotyna z Sajgonu http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/21/gilotyna-z-sajgonu/ http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/21/gilotyna-z-sajgonu/#comments Wed, 21 Jun 2017 11:23:11 +0000 http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/21/gilotyna-z-sajgonu/ Spośród zabytków dawnego prawa, które często można spotkać w muzeum lub w terenie, stosunkowo rzadko eksponowana jest gilotyna. Jeżeli już, to można ją napotkać w formie ryciny lub symbolicznej repliki. Gilotyna, którą miałem okazję zobaczyć w Muzeum Wojny w Wietnamie jest jedynym widzianym przeze mnie oryginalnym obiektem tego typu.

Muzeum Wojny, a właściwie w dokładnym tłumaczeniu Muzeum Pozostałości Wojennych (Nha Trung Bay Toi Ac Chien Tranh), znajduje się w Ho Chi Minh (dawna nazwa tego miasta to dużo bardziej kojarzący się z wojną wietnamską Sajgon). W zachodnim świecie, przyjęta jest nazwa Wojny w Wietnamie bądź II Wojny Indochińskiej, w Socjalistycznej Republice Wietnamu cały konflikt funkcjonuje jako Wojna Amerykańska bądź Agresja USA na Wietnam, niemniej jednak każdy wie o którą wojnę chodzi.

Muzeum składa się z dużego budynku, dawniej administracyjnego obiektu francuskich władz, następnie amerykańskiego wojska oraz części zewnętrznej z wyeksponowanym dużym uzbrojeniem. Zasadniczy budynek składa się z kilku sal, gdzie eksponaty (broń, umundurowanie, drobne wyposażenie, beczki po słynnym środku chemicznym Agent Orange) zestawione są z ogromną liczbą najczęściej drastycznych zdjęć. W zewnętrznej części muzeum zwracają uwagę rozmieszone na placu samoloty, helikoptery i transportery używane przez armię amerykańską.

Drugą częścią zewnętrznej wystawy, jest rekonstrukcja więzienia (bo sam teren nigdy nie był więzienny), w którym rząd Wietnamu Południowego czyli państwa istniejącego na tym terenie w latach 1955-76, przetrzymywał więźniów politycznych. Dokładnie odtworzone są tzw. tygrysie klatki, w których więźniowie przetrzymywani byli w niewygodnych pozycjach, a każdy ruch groził okaleczeniem przez drut kolczasty, w oszklonych gablotach wyłoźono pałki i pejcze. Stosowane tam dyby zostały wyeksponowane wraz z manekinem imitującym wynędzniałego więźnia.

W osobnym pomieszczeniu znajduje się gilotyna pochodząca z początków XX wieku, czyli jeszcze z czasów kolonii francuskiej. Gilotyna pierwotnie znajdowała się w dużym więzieniu w Sajgonie przy ulicy Lagrandière (obecnie ulica Ly Tu Trong). Jest to duży obiekt o wysokości 4,5 m, wykonany w większości z drewna, największym elementem metalowym jest charakterystyczne dla gilotyny skośne ostrze. Waga metalowego ostrza to 50 kg. W czasie wojny wietnamskiej gilotyna była transportowana do różnych prowincji południowego Wietnamu, gdzie wykonywano na niej wyroki śmierci na skazanych za komunistyczną działalność. Ostatnim skazanym straconym na eksponowanej w Muzeum Wojny gilotynie był Hoang Le Kha.

Hoang Le Kha (1916-1960) był rewolucjonistą i działaczem Komunistycznej Partii Indochin, gdzie pełnił ważne funkcje, aresztowany w marcu 1959 przez władze Południowego Wietnamu i osadzony w więzieniu Chi Hoa w Sajgonie, został osądzony przez trybunał wojskowy 2 października 1959 i skazany na śmierć. Stracony na gilotynie w Tam Hap o 5 rano 12 marca 1960 roku. Był to jednocześnie ostatni w Wietnamie wyrok śmierci wykonany na gilotynie. Hoang Le Kha został pośmiertnie odznaczony przez władze Socjalistycznej Republiki Wietnamu tytułem Bohatera Sił Zbrojnych, a obecnie kilka szkół nosi jego imię.

Szczegółowe informacje dotyczące gilotyny pochodzą z tablic informacyjnych znajdujących się w pomieszczeniu gdzie obiekt jest eksponowany.

Nadesłał: Tomasz Marusa

]]>
http://www.zjk.centrix.pl/index.php/2017/06/21/gilotyna-z-sajgonu/feed/ 0